Bonifacy Pizoń
W Nr 5 Regionalisty w artykule Wita Szymanka „Bard z Zalesia” przedstawiliśmy czytelnikom pana Wojciecha Pizonia, w obecnym numerze prezentujemy jego syna, pana Bonifacego Pizonia, zamieszkującego w Wilkołazie I. Syn po ojcu odziedziczył skłonności pisarskie. Pisze wiersze, różne opowiadania, jak również „kronikę” swojej miejscowości, swojej gminy. Z zawodu jest stolarzem, a w wolnych chwilach pisze.
Poniżej zamieszczamy próbki jego ludowego pisarstwa. Zakochany w swoim stolarstwie pisze wiersz „Praca w rzemiośle”. W innym wierszu „Ludzkie cierpienie w czasie wypadku” współczuje uczestnikom wypadku samochodowego, którego był świadkiem. W każdym wierszu uwydatnia swoją wielką wrażliwość na wszystko, co go otacza, czego jest świadkiem. Czytając te płynące od serca - proste słowa nietrudno wpaść w zadumę, że są tacy ludzie, co przy zalewie telewizyjnych „łatwości” znajdują czas na opisywanie różnych zdarzeń, na pisanie kroniki, na dzielenie się z innymi swoimi przemyśleniami utrwalonymi na papierze. Więcej takich, a potomni będą o nas mieli lepsze wyobrażenie i będą nam wdzięczni, że czegoś się dowiedzieli, czegoś, co czasem trudno ustalić, czy to legenda czy to prawda.
Praca w rzemiośle
Jakże wesoło toczyło się koło mych dni
Co dzionki leciały jak te piękne sny
Gdzie siła i młodość, tam radość i praca
I ciągle za krótkie są dni
I mój warsztat brzozowy ze skrzypiącą śrubą
I spust grabowy z tą pachnącą wiórą
I ten uchwyt z czereśni com go pięknie dopieścił
Poprzez uścisk kochanej tej pracy
Kiedy człowiek co tworzy, pracy trudu dołoży
To radośnie przeżyte są dni.
To nie smutek, lecz siła, radość w życiu mnożyła
I pomysły i wzory i drewna kolory
To wszystko po nocach się śni
I w myśli zostaje, gdy rano się wstaje
To nie zwidy, lecz prawdziwe sny
I stajesz i krajesz, że piła aż jęczy a ziemia drży
A każda maszyna to jak mandolina na swojską melodię mi gra
A dłonią wyczujesz czy prosto heblujesz
Trocina pod nogi się ściele jak kwiat.
Przez pracy kochanie, to i z ludźmi spotkanie
Co daje radość i zdrowie
A smutek to pryska jak iskra z ogniska
Co piec rozpalała na chleb.
Kolory i słoje to życia przeboje
Straconych nie miałem ja dni,
A to porzekadło, że z różnych pieców chleb się jadło
To dla mnie przeżycie nie w snach.
Napisał Bon Pizoń dn. 10 11995 r.
Żołnierz
Pod pomnikiem pod marmurem
leży człowiek, co nic nie rozumiał
A pod krzyżem z brzeziny
leży człowiek co od kuli umarł
Pod pomnikiem pod marmurem
leży człowiek co ludzkie krzywdy zbierał
A pod krzyżem z brzeziny,
leży człowiek co w polu umierał
Kula jego tu trafiła,
wylała się krew z niego zwolnił wszystkie człony
I wypuścił z rąk karabin,
nie miał już obrony
Druhowie wykopali grób mu, włożyli go do niego
narzucali zielonej darniny
Postawili na nim krzyżyk z bielutkiej brzeziny
Głogu kępkę posadzili pięknie zaklepali
śpij kolego w tym to grobie, a my pójdziem dalej
Dziś nad krzyżem w polu pustem
pięknie ptaszek nuci
Tu spoczywa żołnierz z wojny, do domu nie wróci
Głóg na wiosnę wciąż zakwita ściele grób tem kwiatem
Liście szemrzą żołnierzowi caluteńkim latem
Szumi mu też, choć z daleka brzoza stara
Ta, co kiedyś na krzyż konar z siebie dała
Tak spoczywa żołnierz z wojny, pod darnią zieleni
Gdy od kuli umarł na Polskiej naszej świętej ziemi.
Ludzkie cierpienie w czasie wypadku
Ludzkie życie to tak jak wielkie ziemskie koło
Toczy się ciągle, czasem jest smutno, czasem wesoło
Radość najłatwiej przenieść na papier
Lecz smutek, gorycz, żal, bezsilność
Kto to potrafi?
Kiedy się widzi bezsilność w męce
Brakuje słów i rozkładasz ręce
To jest gest głośny, to jest gest wielki!
To jest ten krzyk milczącego
Co powie matka jak dzieci giną
Co powie dziadek by obciążyć się winą
Nie płacz Madziu dzieci są zdrowe nie zginą
I choćby nie wiem, co powiedział
I jeszcze więcej napisał
To cierpienia i żalu i tak nikt nie będzie słyszał
Cierpieniu i gestu, milczącym mowom!
Nie porównasz ani jękom ani krzykom ani żadnym słowom
To takie proste, normalne, a jakże głębokie i wymowne.
I oczekujesz czy kto do drzwi nie zapuka
By przynieść promyk nadziei, że jeszcze w dzieciach serduszko puka.